Huragan fotogeniczny


Huragan dwojga imion Ciara lub Sabina nie spowodował w mojej okolicy wielkich zniszczeń. Skończyło się na porozrzucanych śmieciach i kilku minutach bez prądu, nawet połamanych gałęzi nie widać. Nie wszystkie rejony miały tyle szczęścia. U nas przeważyły skutki pozytywne - wiatr wywiał zanieczyszczenia i po raz pierwszy od kilku miesięcy mamy na wsi powietrze bez smogu. Można więc było bezpiecznie (byle nie stawać pod drzewem) wyjść na zewnątrz i fotografować chmury.


Efekty wyszły różnie. Nie zawsze miałem przy sobie aparat, za to zawsze brakowało mi czasu. Fotografowałem idąc ulicą, zatrzymując się na chwilę przy drodze albo wychodząc na minutę na balkon. Zdjęcia chmur dostarczyły mi za to okazji do wypróbowania paru nowych technik.



Chmury, przez które prześwieca Słońce, mają za dużą rozpiętość tonalną dla matrycy aparatu. Najjaśniejsze partie wychodzą prześwietlone. Ustaliłem, że najlepszy efekt daje niedoświetlenie o 1EV. Dla pewności przez chwilę miałem jeszcze włączony bracketing, czyli funkcję, która robi dodatkowe zdjęcia o +1EV i -1EV od zadanego. Dopiero później wpadłem na to, że to idealne zastosowanie dla HDR. Gdybym pomyślał o tym wcześniej, mógłbym zrobić więcej zdjęć, np. od +2EV do -4EV. Próbowałem już kiedyś zrobić zdjęcie HDR. Moim celem było uzyskanie efektu zbliżonego do tego, jaki widzimy gołym okiem, a nie nieziemskich kolorów jakie zwykle można znaleźć w internetowych galeriach. Poprzednie próby były nieudane i zniechęciłem się do tej techniki.

Jakiś czas potem przypadkiem trafiłem na artykuł o HDR i dowiedziałem się z niego, że najważniejszy jest wybór operatora mapowania tonów. Wynotowałem te, które dają szansę realistyczny efekt: Durand, Reinhard 02, Reinhard 05, Pattanaik. Zainstalowałem więc ponownie LuminanceHDR, wrzuciłem do niego zdjęcia i Wypróbowałem te cztery operatory i kilka różnych parametrów. Niektóre uparcie psuły mi balans bieli, zamiast naprawiać, przerobiłem na wersję monochromatyczną (prosta desaturacja, nic wymyślnego). Efekty są nieco lepsze niż poprzednio - biorąc pod uwagę słaby materiał źródłowy i małe doświadczenie. Jeszcze kiedyś wrócę do HDR.

Zauważyłem, że nawet w chwili gdy przy gruncie nie wiało zbyt mocno, chmury przesuwały się niezwykle szybko. Na zdjęciach zrobionych w odstępie kilku sekund wyraźnie było widać ruch. Uznałem, że to dobra okazja by wypróbować timelapse. Mój aparat ma tę funkcję. Ustawiam ilość zdjęć, interwał i wybieram czy chcę tylko zrobić zdjęcia, czy zrobić zdjęcia i na zakończenie wygenerować z nich film. Nie ma opcji samego filmu - dobrze, jak się okazało. Pierwsza próba: 99 zdjęć, interwał 10 sekund. O wiele za długi.


Skasowałem zdjęcia i zrobiłem jeszcze jedną próbę: tym razem maksymalne 999 zdjęć i interwał 2 sekundy. Po zrobieniu około 300 zdjęć aparat się zawiesił - nie reagował na żadne przyciski, nawet włącznik zasilania, pomogło dopiero wyjęcie baterii. Film się nie utworzył, ale od czego komputer? Na szczęście przestawiłem tryb zdjęć z RAW na JPG, niestety nie zmieniłem rozdzielczości, więc pierwszym etapem było przeskalowanie. Wypróbowałem dwa narzędzia, ffmpeg i mencoder. To pierwsze wygenerowało film z okropnymi artefaktami, mencoder poradził sobie znacznie lepiej. Co prawda nadal nie jestem zadowolony z efektu:
- ruch jest skokowy, chmury przesuwały się naprawdę szybko i 2 sekundy to nadal zbyt duży interwał - myślę, że pół sekundy byłoby w sam raz
- obraz nieco się trzęsie - albo wiatr wprawił statyw w drgania, albo stabilizacja obrazu coś zepsuła zamiast naprawić


Wreszcie, uznałem, że jedno ze zdjęć będzie się lepiej prezentować w czerni i bieli. Ale tym razem postanowiłem trochę oszukać i użyć wirtualnych filtrów - czerwonego i połówkowego szarego - do zwiększenia kontrastu. Istnieje granica dopuszczalnej edycji zdjęcia, tyle że jest ona subiektywna. Nigdy nie byłem całkiem przeciwny korekcji zdjęć, zwłaszcza, że nie ma czegoś takiego jak zdjęcie cyfrowe[*] pozbawione modyfikacji: JPG prosto z aparatu też jest edytowany, tyle że przez oprogramowanie aparatu. Ograniczałem się jednak do prostych zmian: jasności, balansu kolorów, kadrowania czy prostowania, a zawsze trzymałem się z dala od efektów "kreatywnych". Ostatnio widzę, że ta granica się u mnie przesuwa w miarę jak uczę się nowych technik postprodukcji. Kiedy tworzę zwykłe zdjęcie kolorowe, staram się uzyskać efekt podobny do tego, jaki zapamiętałem. Ale przecież nie widzę obrazu monochromatycznego. Uważam, że w tej sytuacji cyfrowa symulacja tradycyjnych technik analogowych jest w porządku.

[*] Nawet zdjęć analogowych to dotyczy. Automatyczny lab dobiera parametry podczas tworzenia odbitek. A tradycyjnie robił to sam fotograf zakładając filtry do powiększalnika, zmieniając czas naświetlania albo moczenia w wywoływaczu.

Komentarze