Fotograficzne podsumowanie zimy


Picture a Week 2020

Plan, by raz w tygodniu publikować jedno zdjęcie, wykonałem. Co prawda bywały takie tygodnie, gdy musiałem na siłę wybierać coś spośród zdjęć, których normalnie wolałbym nikomu nie pokazywać. Ale bywały i takie, z których byłem relatywnie zadowolony. Rozrzut tematyczny zgodny z planem.  Zrobiłem zdjęcia czarno-białe, jak i takie, w których kolor grał główną rolę. Są pejzaże górskie i miejskie, ptak w locie, ładne chmury.

W styczniu dwa razy udało mi się przejść po wrocławskim rynku. Raz eksperymentowałem ze zdjęciami astronomicznymi - nie wyszło, wrzuciłem księżycowy las jako mniejsze zło. Wreszcie, raz pstryknąłem zdjęcie telefonem w drodze do pracy, stojąc na czerwonym świetle. Technicznie jest słabe, ale szkoda mi było zmarnować takie ładne światło.




Luty zaczął się od huraganu, a potem napięcie rosło. Po raz pierwszy od kilku lat wyjechałem na ferie zimowe. Trochę z przypadku padło na zachodni kraniec Austrii. Wyjazd był bardzo rodzinny, tzn. czworo dorosłych, troje dzieci, dwa samochody i jeden pies. Nie starczyło czasu na narty, dało się natomiast trochę pofotografować.  Sprawdziła się stara prawda, że najlepszy aparat to ten, który znajduje się we właściwym miejscu. Najciekawsze zdjęcia zrobiłem kamerą sportową. Tyle że były to wyłącznie zdjęcia dzieci, a tych programowo nie publikuję. Kamery sportowej (w moim przypadku to Yi Lite) nie da się traktować jak normalnego aparatu. Jedyny sensowny sposób na uzyskanie ciekawych ujęć to: umocować w stosownym miejscu, włączyć tryb zdjęć interwałowych i jazda. Po kilku minutach uzyskujemy 300 zdjęć, z których 250 nadaje się do kosza, 48 jest średnich, a 2 są znakomite.

Zdjęcie, które opublikowałem jako Picture A Week zrobiłem dla odmiany telefonem. Zauważyłem ładne światło i unoszący się w powietrzu śnieg, zrobiłem szybko kilka ujęć telefonem, nim poszedłem po aparat, który akurat został w samochodzie. I choć przyniesienie go zajęło mniej niż 5 minut, to wystarczyło, by ciekawe światło zniknęło. Powrót z Alp z przystankiem nad Jeziorem Bodeńskim. Nawet ładnie tam. Kolejny tydzień to klimaty industrialne. Na terenie dawnej Pafawag dzisiaj mieszczą się zakłady kolejowe Bombardier oraz dziesiątki mniejszych firm. W drodze do jednej z nich zauważyłem kolorowe maszyny.



Początek marca to wizyta w Moviegate, muzeum eksponatów filmowych i eksperymentów naukowych (dla dorosłych raczej słabe, dla dzieci ujdzie). Zaowocowała następnym zdjęciem z kategorii: skoro już coś muszę opublikować. A potem zaczął się lockdown. Początkowo wolno było przynajmniej iść gdzieś na odludzie, a potem i z tym był problem. Zaczęła się więc długa seria zdjęć przyrodniczych z ogrodu.

100 gatunków w 2020

W tym roku ponownie uczestniczę w wyzwaniu "100 gatunków". Cel wyzwania - uwiecznić jak najwięcej gatunków - stoi w pewnej sprzeczności z celem normalnej fotografii przyrodniczej, czyli zrobieniem ładnego obrazka. Bo po pierwsze, zachęca do publikowania również niezbyt udanych ujęć, skoro liczy się ilość. Po drugie, identyfikacja gatunku  niekiedy wymusza maksymalne przybliżenie, do granicy możliwości sprzętu (lub poza nią)  i bez liczenia się z tym, czy kompozycja dobrze wygląda. Poza tym profesjonalna fotografia przyrodnicza w wielu przypadkach nie spełniłaby standardów etycznych grupy. Wiele zdjęć makro powstaje w studio, z użyciem zwierząt martwych albo schłodzonych w lodówce, by były mniej ruchliwe. Duże zwierzęta są często wabione, co jest praktyką kontrowersyjną. Nie chcę robić takich rzeczy, nie mogę poświęcić też wielu godzin na czatowanie. Trudno, moje zdjęcia będą czasem brzydkie, ale za to moje. Najważniejsze, że wyzwanie zachęca do częstego fotografowania i do poszerzania wiedzy, zarówno fotograficznej, jak i przyrodniczej.

O potrzebie zmiany systemu

Po 13 latach używania sprzętu Canona przeszedłem na system Micro 4/3 i Olympusa. To nie była łatwa decyzja, budowałem system stopniowo, polując na wyprzedaże albo sprzęt używany. Zmiana systemu oznaczała sprzedaż ze stratą i korzystanie przez jakiś czas z ograniczonego zestawu obiektywów.

Stopniowo przekonywałem się do tej decyzji. Niewiele czytam o sprzęcie, więc tylko przypadkiem trafiałem na informacje o tym, co potrafią te maleństwa. Chwalili je podróżnicy - za rozmiary właśnie. Odwiedziłem raz wystawę fotograficzną sponsorowaną przez Olympusa, gdzie dostałem do ręki OM-D. Ku mojemu zaskoczeniu maleńki aparat z kitowym obiektywem radził sobie w ciemnym wnętrzu. Byłem na spotkaniu National Geographic. Jeden z fotografów - Marcin Dobas - używa właśnie Olympusów. Stwierdziłem, że gdybym dzisiaj kupował aparat, wybrałbym Olympusa.

Do ostatecznej decyzji potrzebowałem jeszcze jednego roku na przemyślenie i jednego eksperymentu. Kupiłem używany, szwankujący nieco OM-D EM10 z założeniem: jeśli nie będę zadowolony, sprzedam go, zapewne w podobnej cenie. Jeśli się sprawdzi, sprzedam sprzęt Canona i za uzyskane pieniądze kupię aparat Olympusa i obiektywy. Pierwsze wrażenia były mieszane, ale z przewagą pozytywnych. Po miesiącu równoległego używania dwóch aparatów już wiedziałem: w starciu mojego Olympusa z Canonem nie było wyraźnego zwycięzcy, w zależności od sytuacji raz jeden, raz drugi sprawdzał się lepiej. Tyle, że porównywałem starego Olka z kitowym obiektywem i nowy model Canona z całą szklarnią. Sprzedałem więc cały sprzęt Canona, kupiłem EM10 Mark2 i zacząłem polowanie na obiektywy.
Lustrzanka APS-C kontra bezlusterkowiec mikro-4/3
oba z kitowym obiektywem o tym samym polu widzenia.
Który chętniej zabiorę w góry?

Co w nim lepszego? W dużym skrócie:
- Stabilizacja matrycy. Mogę z ręki używać czasów, które normalnie wymagały statywu.
- Rozmiar i waga. A przy tym: jakość obrazu jest taka sama pomimo mniejszej matrycy.
- Funkcje i możliwość konfiguracji. To, co inni producenci dają tylko w wyższych modelach, Olympus ma już w najprostszych.
- Ceny obiektywów. Tu sytuacja jest mieszana, bo z jednej strony: do Canona można kupić obiektywy bardzo tanie, ale mają one fatalną jakość obrazu. W systemie micro 4/3 ceny zaczynają się nieco wyżej, ale nawet najtańsze modele są (dla mnie) wystarczające. Z trzeciej strony, do Canona łatwiej kupić sprzęt używany. Z czwartej, Olympus często robi promocje i sprzedaje nowe aparaty lub obiektywy grubo poniżej ceny katalogowej.

Komentarze