Warto zobaczyć: wyspa Wolin

Postanowiliśmy zrobić sobie tydzień wakacji. Uznaliśmy, że teraz albo nigdy (to znaczy: dopiero po opanowaniu pandemii). Obawiamy się, że obecne poluzowanie ograniczeń przyniesie wzrost zarażeń i latem już się nie da nigdzie pojechać. Obyśmy się mylili. W połowie maja ryzyko, że się zarazimy, było bardzo małe - izolowaliśmy się podobnie, jak na co dzień.  Ryzyko, że my zawieźliśmy zarazę na Wolin jest praktycznie zerowe, bo od dwóch miesięcy żyliśmy prawie jak na kwarantannie. Praca zdalna, wszystkie zakupy online, jedyna wyjścia z domu to spacery na odludziu.

Urlop z dzieckiem podczas pandemicznych ograniczeń był mocno nietypowy. Wszystkie standardowe atrakcje - muzea, lunaparki, latarnie morskie, place zabaw - były zamknięte (a gdyby nawet trafiło się coś czynnego, to wolimy unikać). Restauracje i kawiarnie również. Wynajęliśmy więc domek, by żyć z dala od innych i mieć własną kuchnię (z ekspresem do kawy!). Zapakowaliśmy maseczki, płyny do dezynfekcji i w drogę.

Wolin zobaczyliśmy też rok temu. Byliśmy na urlopie obok, czyli na kontynencie (ale to brzmi). Zajrzeliśmy na chwilę i postanowiliśmy wrócić na dłużej. Trochę informacji jest z zeszłego roku, większość z tegorocznego pandemicznego urlopu.

Przyroda

Spora część Wolina to park narodowy (jeden z najstarszych w Polsce). Dzięki temu wybrzeże morza, Zalewu Szczecińskiego, rzeki Dziwny i licznych jezior nie zostało w całości zabudowane. Te wszystkie dzikie wybrzeża to raj dla ptaków wodnych. Żuraw wydaje się tu być popularniejszym gatunkiem niż gołąb. Tuż obok naszego domu było gniazdo bociana, w którym mieszkały również - klasycznie, jak w dobranocce - wróble. Brzeg morza to oczywiście mewy, ale trafiały się rybitwy i kormorany. I wreszcie moja najciekawsza zdobycz - bielik.

Mój aparat niespecjalnie nadaje się do zdjęć ptaków w locie, zwłaszcza w połączeniu ze starym obiektywem. Autofocus jest za wolny i często szuka w niewłaściwą stronę. Trochę wprawy w posługiwaniu się na zmianę ręcznym i automatycznym ogniskowaniem, dużo prób - i kilka zdjęć się udało. Kiedy zmieniałem system byłem zadowolony, że AF w ogóle łapie ptaki (w Canonie używałem wyłącznie MF, bo nawet siedzącego ptaka nie mógł trafić), ale apetyt rośnie w miarę jedzenia.



Krajobrazy


Czy już wspominałem o ładnych wybrzeżach? I to w różnych wersjach. Oprócz standardowej plaży są i wysokie klify. Oprócz morza - liczne jeziora. A najlepsze ze wszystkiego jest ujście Odry z licznymi wyspami i odnogami. Polecam oglądać z Lubina, położonego na sporym wzgórzu. Lubin odwiedziliśmy w zeszłym roku, obecnie jest zamknięty ze względu na epidemię. Byliśmy latem i w środku dnia, stąd nienajlepsze światło.

A tym razem trafiliśmy na niezbyt plażową pogodę, przez większość czasu chodziłem w kurtce i polarze. Ale dzięki temu zdarzały się piękne chmury. Niektórzy przywożą znad morza zdjęcia zachodu Słońca, ja głównie fotografowałem chmury. Zresztą w domu też to robię.

Średniowiecze

Historia Wolina jest tak efektowna, że brzmi jak ściema dla turystów. Wyspę zamieszkiwała ludność będąca mieszanką Słowian i Wikingów, przed długi czas opierająca się chrystianizacji. Miasto Wolin było przez jakiś czas największym portem nad Bałtykiem. Tu trafił wygnany wikiński władca Harald Sinozęby (ten, który dał imię technologii Bluetooth). Mieszkańcy Wolina czasem zajmowali się piractwem, innym razem handlem, tak czy inaczej rządzili falami.

Czemu to miasteczko leżące na uboczu stało się ważnym portem? Po pierwsze, wówczas wcale nie było na uboczu, tylko na skrzyżowaniu szlaków handlowych. Dziś transport na jeziorach i rzekach ma marginalne znaczenie (poza nielicznymi wyjątkami, jak Amazonka czy Wielkie Jeziora Amerykańskie). Wtedy Odra była ważną drogą wodną, Zalew Szczeciński również, a trzecim szlakiem był Bałtyk. Po drugie, jeszcze do XIX wieku porty zakładano głównie w zatokach, zalewach i ujściach rzek - czasem nawet dość daleko wgłąb lądu (przykładem Londyn). Statki były karzełkami w porównaniu do dzisiejszych, płytka woda i manewrowanie nie było problemem. Natomiast port musiał być dobrze osłonięty od wiatru i fal.

Co z tego zostało? Niestety, niewiele. Wolin najpierw podpadł, potem podupadł: w odwecie za najazdy Wolinian, Duńczycy kilkakrotnie splądrowali Wolin. Drugą przyczyną było spłycenie rzeki Dziwny, które nie pozwalało wpłynąć do portu większym statkom. Trzecią - walki chrześcijańsko-pogańskie. W XII wieku Wolin z dużego (jak na tamte czasy) miasta stał się małą osadą. Co prawda potem podniósł się z upadku. Znów stał się ważnym portem, nawet członkiem Hanzy. Ale historia powtarzała się cyklicznie. Co jakiś czas kolejny kraj postanawiał złupić bogaty port albo przejąć kontrolę nad szlakami handlowymi. Wyspa regularnie zmieniała przynależność. Ale to już późniejsza historia.

W efekcie średniowieczne budynki były burzone przez najeźdźców albo niszczały w okresach upadku. W mieście Wolin i okolicach znajdują się resztki murów, ale głównie możemy oglądać stanowiska archeologiczne - w tym jedno o pięknej nazwie Wzgórze Wisielców. Inne, nieco bardziej efektowne, to grodzisko w Lubinie. Nieco, bo z budynków zostały głównie fundamenty. Niewiele do oglądania, za to nabrałem ochoty, by poczytać o historii tego miejsca.

Technika

Wokół Wolina nadal pływają statki, choć nie tak intensywnie jak w czasach Wikingów czy Hanzy. Główny tor wodny prowadzi obecnie Świną, dlatego od wschodniej strony nie ma żadnych mostów, jedynie przeprawy promowe. Dziwną pływają głównie jachty, statki turystyczne i służby państwowe (Straż Graniczna, SAR). Dlatego Wolin z kontynentem łączy w Dziwnowie most zwodzony. Dzięki temu dość spore jednostki mogą dopłynąć do Kamienia Pomorskiego i dalej, do Wolina. Niestety nigdy nie udało nam się trafić na moment, gdy most był otwarty, ale sama konstrukcja wygląda obłędnie. W Wolinie znajduje się most obrotowy, rzadkość w Polsce. Dwa inne mosty w tym mieście są niestety stałe. Dość wysokie, ale przez to większe jachty żaglowe nie dostaną się tą drogą na Zalew Szczeciński.

W Zalesiu, przy drodze z Międzyzdrojów do Lubina, znajduje się stanowisko testowe V-3. Olbrzymie działo miało być zbudowane w Calais i ostrzeliwać Londyn. Jego pełnowymiarową wersję testową zbudowano na Wolinie, poza zasięgiem alianckich bombowców. Byliśmy tam w zeszłym roku i było to niestety rozczarowanie. Muzeum zgromadziło wszelkie możliwe śmieci związane z wojskowością, pracownicy chodzą w mundurach, prezentują teorie spiskowe i proponują wojskową grochówkę. Tylko o rzetelną informację trudno.






Komentarze