Nieoczekiwane pokazy lotnicze


Czy da się przypadkiem zobaczyć z bliska pokazy lotnicze? Pewnie że tak. Przypadkiem - bo lato w Anglii jest krótkie, większość imprez plenerowych odbywa się w czerwcowe weekendy. Sprawdzałem co się dzieje w okolicy, ale to przegapiłem. Zaplanowałem, że wpadnę na chwilę na Letchworth Comic Con, a jeśli nie będzie wiele do oglądania (nie było), rzucę jeszcze okiem na wystawę starych samochodów po sąsiedzku i pójdę popływać paddleboardem. Płynę więc sobie, od czasu do czasu robiąc przystanek na fotografowanie ważek i ptaków, a tu nagle usłyszałem huk myśliwców. Kilka sekund później zespół akrobacyjny RAF-u przeleciał dokładnie nade mną. Miałem akurat aparat w rękach i  zdążyłem skierować obiektyw w górę. Pokaz Red Arrows trwał kilkanaście minut, fotografowałem gdy powracały, wiosłowałem gdy znikały, bo chciałem jak najszybciej znaleźć się na stałym lądzie.



 

Potem pojawił się zabytkowy bombowiec. Sprawdziłem na Flightradar24 - to był Bristol Blenheim, pochodzący jeszcze sprzed II Wojny Światowej. Rzut oka na mapę pokazał, że tego dnia (Armed Forces Day) w powietrzu były dziesiątki zabytkowych samolotów. Anglicy lubią historię. Zloty starych samochodów, parowych traktorów itp. odbywają się co chwilę. Samoloty są oczywiście rzadsze, ale Spitfire'a widziałem już wiele razy. Jednak tego dnia na mapie zobaczyłem samoloty brytyjskie, amerykańskie, francuskie, niemieckie i radzieckie; z II i I wojny światowej.

W końcu dopłynąłem, dowiedziałem się, gdzie się odbywają pokazy (Shuttleworth Collection, muzeum lotnicze z własnym pasem startowym i wieloma eksponatami na chodzie - zapisane na liście do odwiedzenia) i podjechałem bliżej. Akurat, by załapać się na spektakularną końcówkę sobotnich popołudniowych pokazów: de Havilland DH.88 Comet. Samolot zbudowany w jednym celu: do długodystansowego wyścigu, z Wielkiej Brytanii do Australii, w 1934. Zbudowano 5 samolotów, do dzisiaj przetrwały 2, tylko 1 lata - i to jak! Dziewięćdziesięcioletni samolot dał pokaz akrobacji na małej wysokości. W dodatku, jest to zwycięzca oryginalnego wyścigu. Comety brały też udział w innych zawodach, ustanowiły kilka rekordów i służyły jako samoloty eksperymentalne, do testowania nowych technologii.



Następnego dnia przyjechałem już specjalnie na pokaz. Było za późno, by kupić wejściówkę, znalazłem więc miejsce w pobliżu lotniska. Nie dało się stąd oglądać startów i lądowań, ale widok na samoloty w powietrzu miałem nie gorszy niż z oficjalnych miejsc. Pogoda prawie idealna - bez deszczu, dużo światła, lekkie chmury (a więc urozmaicone tło). Za gorąco jak na mój gust, zaimprowizowałem trochę cienia otwierając maskę samochodu, poza tym na niektórych zdjęciach było widać falowanie powietrza.

Wspaniały pokaz dał Douglas DC-3 Dakota. Popularny jak na zabytek - wyprodukowano ich (w różnych, wojskowych i cywilnych wersjach) 16 tysięcy sztuk, są też znane z trwałości i jeszcze kilkadziesiąt lat po wojnie latały na regularnych liniach. Oczywiście nie manewruje jak myśliwiec czy samolot sportowy, ale lecąc nisko i wolno dał się dokładnie obejrzeć ze wszystkich stron.





Spitfire najpierw wystąpił w parze z Hurricanem - swoim nieco przestarzałym krewniakiem. Supermarine Spitfire miał lepsze osiągi, był bardziej zaawansowany technicznie, ale przez to stawiał większe wymagania obsłudze. Hawker Hurricane był prostszy, dlatego dobrze sprawdzał się z dala od cywilizacji. Inny pokaz tego dnia to trójka, dwa Spitfire'y - jeden w malowaniu z D-Day - i Vought Corsair, amerykański myśliwiec morski, który walczył głównie na Pacyfiku. Jeden z najszybszych śmigłowych myśliwców, obok P-51 Mustang, który również się pojawił.

Hurricane podchodzi do lądowania
Hurricane wypuszcza chemtrailsy
Spitfire

Corsair - chyba ma złą widoczność w dół, bo lądował z otwartą kabiną

Spitfire leci na Księżyc
 

 

Starsze i wolniejsze samoloty też miały liczną reprezentację: Bücker Bü 133 Jungmeister, de Havilland DH.83 Fox Moth, Focke-Wulf Fw 44 Stieglitz, Sopwith Dove. Niesamowite, że te stuletnie, drewniano-płócienne dwupłatowce potrafią np. robić beczki.





Komentarze