Warto zobaczyć? Imperial War Museum i Churchill War Rooms
Jak zwykle w centrum Londynu, samochód nie ma sensu, lepiej dojechać metrem lub autobusem. Tuż obok jest mnóstwo miejsc wartych odwiedzenia lub choćby obejrzenia z zewnątrz: Parlament z Big Benem, Pałac Buckingham.
Główne muzeum jest IWM, w odróżnieniu od oddziałów, darmowe. Natomiast Churchill War Rooms jeszcze droższe niż na HMS Belfast i IWM Duxford: £33. Czy warto? Moim zdaniem w tej cenie nie, skorzystałem z członkostwa w IWM by wejść darmo (i bez kolejki). Oczywiście mówię o sobie, jeśli ktoś się bardziej interesuje Churchillem czy WWII, to może mieć inną opinię.
Imperial War Museum
11 lat temu Cmos, który zainspirował mnie do cyklu "warto zobaczyć", odwiedził to samo miejsce i pisał, że dokładnie odpowiada ono nazwie. Ja miałem inne wrażenie - możliwe, że przez te lata ekspozycje się zmieniły. Teraz możemy obejrzeć np. wystawę o holokauście, o zbrodniach seksualnych podczas wojen, fotografie słynnych reporterów wojennych, które głównie koncentrują się na cierpieniu cywilów. Bardzo pacyfistycznie jak na muzeum o takiej nazwie.Ale jest i coś dla inżynierów, czyli ciekawa technika. Największe eksponaty zgromadzono w głównym hallu, część z nich wisi w powietrzu. Nie lubię takiego układu, bo trudniej dokładnie obejrzeć, ale tu przynajmniej są klatki schodowe i galerie ze wszystkich stron. Z rzadko spotykanych rzeczy, jest tu V-2 i rakietowy samolot kamikaze Ohka. Z często spotykanych, brytyjski zestaw obowiązkowy: Harrier i Spitfire.
Nie ma ścieżki zwiedzania, reszta muzem jest podzielona na galerie tematyczne, które można zwiedzać dowolnie. Niektóre z ostrzeżeniem, że nie dla dzieci. Trochę nudnych (np. jakieś wystawy orderów) od razu pominąłem, w pozostałych starałem się znaleźć coś ciekawego. I tak, w I Wojnie Światowej nie znalazłem nic, a w wystawie o wojnie z terroryzmem niewiele. Co innego dwie poniżej.
II Wojna Światowa
Tu najciekawsze okazały się zdobycze wojenne.
Fragment japońskiego myśliwca Mitsubishi Zero:
Nebelwerfer, niemiecka wyrzutnia rakiet, w Polsce okryta złą sławą podczas Powstania Warszawskiego:
Włoska żywa torpeda Siluro San Bartolomeo - nie broń samobójcza, lecz pojazd kierowany przez nurka, który zostawiał ładunek wybuchowy i powracał. Nigdy nie użyta bojowo, wyprodukowano 3 sztuki tuż przed wycofaniem się Włoch z wojny.
Zimna wojna
Technicznie ciekawe, ale przejmujące grozą. Nie mogłem się pozbyć wrażenia, że oglądam narzędzia prawdziwie masowej zagłady. Że przez kilkadziesiąt lat żyliśmy (a może nadal żyjemy?) z perspektywą śmierci milionów i zniszczenia ogromnych obszarów (zwłaszcza) Europy. Zaczyna się od repliki bomby, która spadła na Nagasaki.
A potem od razu skaczemy do megaton. Pod sufitem wisi rakieta Lance - jakie to jest małe, a potencjalnie mogło zniszczyć życie na większym obszarze, niż tysiące bombowców z WWII.
Oraz przednia część rakiety Polaris, zawierająca wyrzutnie celów pozornych, mających zmylić radary przeciwnika.
Na dole w gablotach stoją różnego rodzaju urządzenia pomiarowe, instrukcje obrony cywilnej itp. Oraz eksponaty, wyglądające mniej groźnie, a nawet całkiem przyjaźnie: kombinezon ratunkowy z okrętu podwodnego oraz boja sonarowa do wykrywania takich okrętów.
Churchill War Rooms
W 1938 rząd Wielkiej Brytanii uznał, że wojna z Niemcami jest nieunikniona i że Londyn będzie oczywistym celem bombardowań. Zapadła decyzja, by zbudować podziemną salę posiedzeń. Wybrano piwnice pod Ministerstwem Finansów, tuż obok Downing Street. Wzmocniono strop, przygotowano wyjścia ewakuacyjne, zapasowe zasilanie. W momencie wybuchu wojny schron był gotowy, ale Chamberlain skorzystał z niego tylko raz. Za to Churchill od razu polubił to miejsce z jego wojenną atmosferą i prawie do końca wojny w Europie tu odbywały się posiedzenia rządu. Po wojnie przez wiele lat pomieszczenia nie były używane. Dopiero w latach 80, z inicjatywy Margaret Thatcher, przekazano je Imperial War Museum.
Zwiedzanie
Zwiedzający dostają audioprzewodnik i idą określoną, w większości jednokierunkową ścieżką. Niektóre z oryginalnych korytarzy są zamknięte, z kolei w jednym miejscu przebito dodatkowe przejście. Dzięki temu, choć muzeum odwiedzają tłumy, na korytarzach nie ma tłoku.
Zaczynamy od widoku na salę posiedzeń rządu, jedno z dwóch najważniejszych pomieszczeń kompleksu. Jak w wielu miejscach, umieszczono tu rekwizyty i manekiny, próbując odtworzyć wygląd z czasów wojny.
Tuż obok sali jest wejście do podpiwnicy. Dla nielicznych (premiera, ministrów, generałów) przygotowano osobne pokoje. Reszta personelu, jeśli chciała się schronić przed bombami po godzinach pracy, mogła spróbować spać na niższym poziomie schronu. Słaba wentylacja, hałas, myszy i brak łazienek (wyłącznie toalety chemiczne) powodowały, że większość decydowała się na to tylko w okresie najbardziej intensywnych bombardowań. Zresztą, Churchill też wolał nocować na Downing Street i tylko w ostateczności zostawał pod ziemią.
Idziemy korytarzami. Pod sufitem widać przewody wentylacyjne, stalowe belki wzmacniające strop. Liczne tabliczki, bo łatwo było się zgubić. Mijamy m.in. gabinet Churchilla (wejście przez sekretariat) i pokój z tajnym, szyfrowanym telefonem do prezydenta USA.
W jednym z większych pomieszczeń stoją gabloty, a w nich np. specjalne wyciszone maszyny do pisania, maski przeciwgazowe, telefony, które świeciły się zamiast dzwonić. Hałas był ciągłym problemem w schronie, trudno było skupić się na pracy albo spać. Narzekali na to pracownicy, ale przede wszystkim sam Churchill.
Schron musiał zapewnić warunki bytowe dla kilkuset osób. Stąd generatory prądotwórcze, a właściwie nieduża elektrownia. Ale też całkowicie zwyczajna kuchnia.
Sypialnia premiera to najwygodniejsze pomieszczenie w schronie. Nie ma żadnych luksusów, ale jednak przypomina zwyczajny pokój z dywanem, normalnym łóżkiem, obrazami na ścianach. Tuż obok, sensownie, sypialnia osobistych ochroniarzy Churchilla. Nieco mniej wygodnie. Ale w porównaniu z podpiwnicą, nadal nieźle.
Osobna część, wyglądem nieprzypominająca schronu (choć nadal znajdujemy się w nim), to muzeum Churchilla. Mnóstwo materiałów audiowizualnych, sporo pamiątek. Doceniam znaczenie, ale nie byłem wyznawcą tej postaci, więc obszedłem szybko nie robiąc żadnych zdjęć.
Wracamy do pomieszczeń Gabinetu Wojennego. Mijamy podziemne studio BBC, sypialnie i gabinety generałów. W końcu trafiamy do drugiego z najważniejszych pomieszczeń - sali map, gdzie zaznaczano pozycje niemieckie i alianckie, trasy konwojów, plany ofensyw itp.
Jesteśmy tuż obok sali posiedzeń - i miejsca, w którym zaczęliśmy zwiedzanie.




















V2 można obejrzeć także w Monachium. Jest wstawiona w spiralną klatkę schodową, zajmuje kilka pięter i nie da się zrobic zdjęć.
OdpowiedzUsuńV1 za to widziałem wszędzie.
Samolot BAKA dla kamikaze jest wystawiony także w muzeum RAF w Hendon pod Londynem.
Tamże gigantyczny bombowiec Vulcan i pocisk rakietowy BlueSteel z głowicą wodorową.